Piknik lotniczy w Góraszce

Rok czekania. Wsiadam w tramwaj do Zgierza (najdłuższa droga tramwajowa w Polsce). Na miejscu odbiera mnie Szymon i jedziemy do Warszawy, gdzie nocujemy u studenta Marka Zowade (znanego chyba wszystkim). Spać poszliśmy o 2, no przeciągnęły nam się te rozmowy oczywiście.

Wstawać! Zaspaliśmy! Na zegarku 5:30, no tak, o piątek mieliśmy wstać. Super szybkie pakowanie i schodzimy do samochodów. Najpierw pod uczelnię Marka w celu zabrania pozostałych studentów (członków koła symulacji lotniczych) oraz jakichś papierów.

Dojeżdżamy do Góraszki, na miejscu jeszcze pusto. Studenci uwijają się przy symulatorze cessny, a my idziemy zobaczyć stoisko PL-VACC. Widzimy biały namiocik, a przy nim dwóch facetów. Tak, to Marcin i Kamil. Dostaję koszulkę PL-VACC i zaczynamy trochę ogarniać stanowisko.

Po jakimś czasie, gdy uświadomiłem sobie, że ostatni posiłek jadłem dzień wcześniej o 17-stej, strasznie zgłodniałem. Zjadłem więc kiełbasę za... 21zł. Ech, a parę minut później dowiedziałem się że przed lotniskiem jest sklep, z opaską (wejściówką) na dłoni mogłem spokojnie się tam przejść.

Trochę zwiedzamy, trochę kontrolujemy. Na lotnisku było wiely odwiedzających, jednak niestety nasze stanowisko wielu nie przyciągało (choć piszę to wyłącznie na podstawie porównania z piknikiem w Krakowie).
Podczas pikniku pojawiło się w powietrzu wiele ciekawych maszyn. Dla wielu z nas największą atrakcją był MiG-29 (sobotnia atrakcja). Jednak, zawiódł nas równie mocno co niedzielny F16, robiąc jedno, czy pół okrążenia nad lotniskiem i odlatując z hukiem.

Dużo frajdy dostarczyli mi The Flying Bulls Acrobatics Team. Całkiem długi pokaz, piękne figury i znakomite akrobacje. Chwilami czułem jak mi włosy stają dęba. Świetny okazał się również zespół Baltic Bees Jet Team. Mieli ciut spokojniejszy pokaz od Flying Bulls, mimo to patrzyłem na nich z zachwytem.

W międzyczasie ponownie odwiedzamy studentów Politechniki Warszawskiej i siadamy z Markiem za sterami cessny 150.

Tradycyjnie, nie zabrakło również Extra-300, za której sterami siedział nie kto inny, jak Robert Kowalik. Jako ciekawostkę dodam, że niejaki Szymon, który był ze mną w tym roku w Góraszce, jak i z nami rok temu w Radomiu, miał okazję lecieć tym pilotem, tym samolotem. Przy jakiejś ciekawszej akrobacji „odpłynął”, a gdy odzyskał świadomość jedyne na co miał ochotę to poczuć ziemię.

Ciekawostka! Wiecie jaki to sprzęt?

Na koniec dodam, że nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak SB Lim-2. Piękna maszyna, przyjemnie było ją wreszcie zobaczyć w powietrzu!

Co do samego stanowiska PL-VACC, problemem były głośne samoloty i problematyczny internet. Mimo to spotkanie z nimi, jak każde z fanami lotnictwa to było super przeżycie.  (TS)