Stulecie lotnictwa w Elblągu

(Tekst z rysunkami znajduje się w pliku PDF)

W dniu 14 lipca 2012 roku na lotnisku Aeroklubu Elbląskiego odbyły się obchody Stulecia lotnictwa w Elblągu. Jak donosi historia w sierpniu 1912 roku Niemiecki łowca rekordów Otto Stiefvater podczas przelotu z Berlina do Królewca awaryjnie lądował na polu w okolicach Elbląga.

Na elbląskiej murawie zgromadziły się tysiące widzów oczekujących na pokazy lotnicze z okazji stulecia tego wydarzenia. Oto krótka relacja.

Na ziemi mieliśmy okazję obejrzeć wystawę pojazdów wojskowych oraz Straży Granicznej. Przed hangarem głównym licznie zgromadził się Elbląski klub Motocyklowy Orzeł. Dla dzieci przygotowano mnóstwo atrakcji w postaci zamków kolejek górskich oraz karuzel. Można było także odbyć lot w symulatorze lotu który był rozbudowaną wersją tego, co każdy z nas, wirtualnych pilotów, ma w swoim komputerze.

Jednak tym, co najbardziej przyciągało publiczność, były samoloty, które wystawiono na płycie lotniska oraz śmigłowce Sokół Straży Granicznej i SH2G Kaman lotnictwa Marynarki Wojennej.

Punkt kulminacyjny czyli pokazy w locie rozpoczął po godzinie 13:30 Wojciech Krupa na samolocie Zlin 50. Jego kunszt pilotażu i czerwona maszyna ciągnąca smugę gęstego białego dymu pozostanie w pamięci wielu Elblążan na długo. Zresztą nie tylko mieszkańcy tego miasta byli obecni na imprezie. Charakterystyczna sylwetka „Żelaznego” przemykała w łamiących karki obserwatorów beczkach i pętlach. Szczególnie efektownie Wojciech Krupa zaprezentował manewr zwany przewalanką. wyglądało to tak jakby prawa fizyki zupełnie go nie obowiązywały.

Po około pół godziny od wylądowania „czerwonego Zlina” nad Elbląskie niebo przyleciała Grupa Akrobacyjna Biało-Czerwone Iskry. W tzw. „wariancie płaskim” wykonali szereg przelotów rozejść oraz zawsze efektownych mijanek. Już wtedy z oddali w kierunku południowo-zachodnim zaobserwowaliśmy groźną chmurę, która pędziła, aby zepsuć całą imprezę. Około 20 minut potem Wojciech Krupa wykonał kolejny pokaz jakby chciał nam otrzeć łzy które cisnęły się z myślą o zepsuciu pokazów przez tego burzowego potwora. Chwilę później wystartował wiatrakowiec, który pokaz na równie wysokim poziomie kończył w lekkim deszczu.

Nie udało się już pokazać w powietrzu nic więcej. Załoga Sokoła zdecydowała o odlocie do Rębiechowa. Był to czas na kilka fotek. Po uruchomieniu silników śmigłowiec odleciał zataczając krąg i przelotem żegnając publiczność. Pięć minut później lądował na elbląskiej murawie w strugach deszczu. Załoga dostała polecenie powrotu od kontroli lotów, gdyż warunki w drodze były bardzo trudne i mogły zagrażać bezpieczeństwu. Deszcz spędziłem w towarzystwie instruktorów i osób stowarzyszonych z modelarnią. Dołączył do nas pan Jan, który był pierwszym licencjonowanym mechanikiem lotniska w Elblągu. Czas w takim towarzystwie zdaje się nie mieć żadnych reguł. Ledwie zdążyliśmy wysłuchać opowieści o opylaniu Gawronem Jeziora Drużno (jak się potem dowiedziałem przeciw komarom) i o tym, jak to ręcznie, bez wielu narzędzi, docierano tłoki silnika w Gawronie.

Gdy deszcz ustał, zrobiło się pogodnie. Na mokrej murawie stał Sokół po chwili odleciał już bez pożegnalnego przelotu. Nadeszła pora na SH2G. Zdążyłem jeszcze zapytać pilotów o ta jaką trasą odlecą. I co bardzo zaskoczyło drugiego pilota, jak zapytałem o odlot na „radiolatarnię czy VFR” szkoda że załoga tak się śpieszyła z odlotem, bo mogła by z tego wyniknąć ciekawa rozmowa. Na pożegnanie fotka ich checklisty. W czasie gdy Kaman rozgrzewał silniki odleciał także Wojciech Krupa zataczając krąg nad zebraną już nieliczną publicznością.

Nikt z nas nie wiedział, że w tle tej burzy tak wiele tragedii spotkało mieszkańców południowej części województwa Pomorskiego i Warmińsko-mazurskiego. Kilka godzin później świat obiegły wiadomości o tornadach w tej okolicy...

Autor: Piotr Gliński