TIME 2 HELP

Strona zlotu wisiała już prawie dwa tygodnie, a rezerwacji było jak na lekarstwo. Myślałem sobie, że może pora nie ta; w końcu tydzień wcześniej był duży event organizowany przez VATEUD. Druga myśl – może pomysł się nie spodobał – toż w końcu to nie pomoc całej fundacji, a jedynie jednemu z jej podopiecznych... Trzecia – może się komuś naraziliśmy i to „zimne milczenie” to tak naprawdę „zapłata”. I do tego jeszcze niezbyt liczna frekwencja w wątku na forum PL-VACC... Oj, trudno. Najwyżej polatamy sami. No tak mnie matka wychowała, żeby najpierw winy szukać u siebie i nastawiać się na najgorszy scenariusz – w myśl naszego rodowego powiedzenia po pysznym rodzinnym posiłku: „Jo jo, jednô pôłnié blëżi smiercë”. W każdym razie tablica odlotów Firmy była pełna (fot.1).

Upłynęło jednak trochę czasu, a sprawy zaczęły się zagęszczać – a to nieopatrznie pominąłem jakąś VA w spisie firm, a to pomyliłem UTC z lokalnym czasem ale nie za bardzo wiem jakiej strefy czasowej – no nie ma co, świetna organizacja. Czysto po kaszubsku... W wieczór poprzedzający imprezę główne porty zlotu były już niemal zapełnione. O ile nie dziwiła Warszawa czy Kraków, to ruch jaki szykował się na północy – w Gdańsku czy Szczecinie można śmiało nazwać oblężeniem. My z kolegą współorganizatorem sami wsiedliśmy w nasze prywatne Seneki i zgodnie z bookingiem (prawie) otworzyliśmy zlot. Tak naprawdę otworzył go Monsieur Luc Lemay, który spędził ponad 7 godzin w swojej krówce z czterema c... – wg Jeremiego Clarksona najlepszej maszynie świata – by przylecieć specjalnie na zlot z Montrealu. W ogóle – jakie nazwiska się pojawiły na zlocie – polskie i zagraniczne – nawet na sam Koniec ;) ...

Prawdę mówiąc był tłok – i nie mówię tu tylko o płytach postojowych polskich lotnisk. Tłok ten najbardziej można było odczuć na częstotliwości Radaru, bo drugi sektor zawitał coś przed siódmą, kiedy ja podchodziłem po pierwszy raz w życiu kręconym holdzie nad Chociwelem do Goleniowa. Ale nawet nakładające się transmisje nie psuły nikomu humoru – na przyszłość to tylko przypomnienie, że podczas eventów – szybko i na temat. Może to brak naszego (pilockiego) wspólnego doświadczenia mega-zbiorowości? Wystarczyło spojrzeć na skanerki typu ServInfo, żeby zobaczyć, że coś dużego się dzieje (fot 2.) Mocno świeciło także Monachium, ale jak dołączyć do tego, że na nasz apel odpowiedziały inne sąsiednie VACC, to nasza część Europy tego dnia nie miała sobie równych. Ja nie musze nikomu tłumaczyć, że tak naprawdę nie chodziło o statystyki, choć z założenia wynik finansowy miał być zbudowany na podstawie aktywności pilotów pomnożonej przez ich typy – czyli operacje proceduralne. No jak długo latam nie miałem 20 minut oczekiwania na zgodę na EPSC, a i ATC chyba nieczęsto tam pyta, czy coś wolnego jeszcze na płycie... Żeby być piątym do odlotu w Gdańsku i stać w takiej kolejce, to też trzeba kilka lat latać by na takie cudo trafić. Dwadzieścia operacji w Szczecinie, dziesięć w Rzeszowie, kilkanaście w Łodzi, Bydgoszczy i Zielonej – super.

Egzotyczne dane, egzotyczne widoki i klimaty – niepowtarzalne chwile. Cztery wieże, cztery zderzania, dwa sektory radaru, 311 operacji - 151 przylotów, z czego 43 proceduralne i 160 odlotów. Tego wieczoru polska przestrzeń była królową przestworzy – temu nikt nie zaprzeczy. Na 200 najaktywniejszych portów na świecie – 6 polskich znalazło się w pierwszej kwarcie (fot. 3) – oczywiście na czas trwania zlotu. W ujęciu dziennym i tak mamy Warszawę na 4, Kraków na 18 i Gdańsk na 20 miejscu na świecie. No musiałbym mieć umysł Leśnego Dziadka, żeby wyprowadzić wątki analityczne, ale ja prosty humanista jestem. Mnie bardziej to wszystko po kaszubsku chwyciło po prostu za serce. Nawet mój zastępca, niejaki Bartek Kowal - EO (ach, te skróty) – napisał obszerne sprawozdanie, ale nie wiem co chciał osiągnąć? Może premię? Niemniej z jednym zdaniem z jego wypowiedzi się zgodzę: „Nie spodziewałem się takiego odzewu pilotów i ilości zaangażowanych kontrolerów.” No jednak mądry chłop jest. Dostanie dodatkowe mydło. ;)

Reasumując... Nasz sponsor początkowo zgodził się zapłacić 1 zł za każdy wykonany lot (DEP-ARR) oraz przyznał premię za każde lądowanie na lotnisku bez radarowej kontroli zbliżania. Warunkiem była poprawna rejestracja obu części lotu na stronie zlotu (DEP i ARR). Po sprawdzeniu wszystkich operacji okazało się niestety, że niektórzy piloci nie dopełnili tego obowiązku – niektórzy zarezerwowali tylko wylot, inny przylot, a część... nic.  W związku z tym po negocjacjach – sponsor zgodził się wyasygnować kwotę 1 000,00 zł na rzecz Kamilka. Bez komentarza. To, jak wyglądało niebo tego wieczora, to, jaki klimat panował w całej naszej przestrzeni, to wreszcie, że zniknęły wszelkie podziały i zaszłości – świadczy najlepiej o tym, z czym mieliśmy do czynienia. Bez zbędnych słów jeszcze raz wszystkim z osobna, Zarządom WSZYSTKICH polskich VA i zwłaszcza PL-VACC – dziękuję.

Jak było? Zbierzcie inicjały akapitów, to się dowiecie. ;) (AK)