Piknik lotniczy w Dęblinie

19 czerwca 2010, na terenach Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, odbył się piknik lotniczy zorganizowany z okazji 85-lecia wspomnianej szkoły. Impreza została połączona z Dniami Dęblina, jednak nie przypominała w ogóle Góraszki, Radomia czy innych pikników, które, choćby z racji tego, iż organizowane są od wielu lat, są w większości przypadków dopięte na ostatni guzik i niewiele rzeczy może zakłócić zaplanowane pokazy. Ale po kolei. Sobota rano, to przede wszystkim deszcz za oknem, nerwowe szukanie w Internecie prognozy pogody i pytanie czy w ogóle jechać czy dać sobie spokój. Na METARy czy TAFy dla EPDE nie ma co liczyć – wiadomo, jest to lotnisko wojskowe, a więc takie wiadomości są tajne, łamane przez poufne. Na szczęście miałem swoje „wtyki” na miejscu, w osobach moich instruktorów z symulatora z czasów PAŻP. Jeden telefon do pana Henia i miałem prognozę, która brzmiała nawet optymistycznie – niskie chmury, ale ciepło i bez deszczu. Więc pojechaliśmy.

Według programu, pokazy miały się rozpocząć od godziny 12. Na miejsce dotarliśmy na godzinę12:15. Parkingi ładnie oznakowane, sporo miejsc wolnych, ale za chwilę pierwsza niespodzianka – okazało się, ze do bramy głównej WSOSP, gdzie było główne wejście, było ok. 700m. Pod bramą – kolejka na jakieś 300m, dlatego, że imprezę obsługiwały 3 budki kasowe wyciągnięte z demobilu, ale za to z dumnym napisem „kasy Air Show”. Obok kas obowiązkowo wata cukrowa z pod parasola. Dodam jeszcze, że naprzeciw kas, na fasadzie budynku Wojskowych Zakładów Lotniczych widniał wielki transparent „Akcja protestacyjna, żądamy pracy!!” Ot, Polska właśnie. Po wejściu na teren WSOSP okazało się, ze trzeba przejść kolejny 1km, żeby dostać się w okolice płyty lotniska ,czyli na główny teren imprezy. Od momentu wyjścia z samochodu, do chwili faktycznego wejścia na lotnisko, minęło ok. 1,5h.
Na pierwszy ogień wystawa statyczna maszyn z demobilu. Wzdłuż hangarów ustawione są stare maszyny, często już bez „bebechów”, pordzewiałe, ale za to z tabliczkami i opisem. Su-22, MiG-19, Mi-8, to tylko niektóre z nich. Na każdym dumnie wymalowany białą farbą napis: „Samolot szkolny”. Chciałbym mieć chociaż 1 z nich w ogródku :-)
Kolejne punkty to namioty – plastikowe badziewia „made In China”, kolejne dmuchane samoloty, cukierki, szczypki, mnóstwo rollbarów Tyskie i parasoli ze stolikami. Z „branżowych namiotów” to tylko WSOSP, PAŻP (w namiocie PAŻP oczywiście komputery i testy do rozwiązywania, jak na rekrutacji) i BAe (dostępny tylko dla VIPów), obok którego stał śliczny, lśniący Hawk. Akurat jak oglądaliśmy tegoż Hawk’a, to brytyjscy Piloci prezentowali maszynę, w blasku fleszy i kamer oraz w towarzystwie jakiegoś faceta w garniturze z MON.

Następna wystawa statyczna, ale już latających, sprawnych maszyn, znajdowała się na stojankach. L-410 Papuga, z Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, Piper Cherooke, Robinson, SW-4, Sokół, Mi-8, Bryza i Skytruck (przecież to to samo!!), An-2 (nieśmiertelny), Casa (ostatnio niestety bardziej znana jako karawan) oraz wspomniany BAeHawk.

Hawk w Dęblinie

Najciekawszym punktem pokazów miała być symulacja walki powietrznej pomiędzy samolotami MiG29 F-16. Niestety z powodu na niski pułap chmur, zabrakło figur pionowych, a maszyny musiały ograniczyć manewrowanie do poziomu, na małej wysokości. Zatoczyły kilka kółek, ganiając się, zrobiły po low-passie, po czym MiG wylądował, a F-16 zamachał skrzydłami i odleciał. O wiele lepiej i dynamiczniej wypadł pokaz biało-czerwonych Iskier. W dodatku oglądałem go z… parkingu, ponieważ po walce stwierdziliśmy, ze idziemy, bo już wszystko zobaczyliśmy.

Kiedy pokonaliśmy z powrotem prawie 2 km dzielące nas od samochodu, to formacja TS-11 właśnie wystartowała. Paradoksalnie parking był o wiele lepszym miejscem do obserwacji, ponieważ znajdował się on bezpośrednio pod strefą manewrową dla maszyn (wiecie na pewno, ze podczas pokazów granicą strefy dla maszyn jest pas startowy lotniska – pilotom nie wolno wlatywać nad publiczność). Stąd właśnie piękne zbliżenia tych szkolnych odrzutowców. Dodam jeszcze, że pokaz ten był pierwotnie planowany na godz. 13, ale, ze stałem w kolejce do kasy to nie wiem, dlaczego się nie odbył planowo.

W zasadzie to wszystko… Niestety, tu należy wspomnieć po raz kolejny o bardzo kiepskiej organizacji. W powietrzu prezentowały się także m.in. MiG 15 alias LIM 2F, odrestaurowany przez Niemczyckiego i jego fundację z Góraszki, następnie PZL Orlik, także replika Hawkera, w którym polscy piloci z Dywizjonu 303 strącali niemieckie Meserschmitty. Brakowało zapowiedzi, co się na niebie będzie działo za chwilę. Nie widziałem nigdzie żadnych głośników. Znaleźliśmy je dopiero po jakimś czasie, kiedy poszukiwaliśmy miejsca do konsumpcji, ale położonego w takim miejscu, żeby można było spoglądać w niebo. W najdalszym kącie terenu imprezy, przy samej drodze kołowania, stały parasole i stoliki dla VIPów i to tam właśnie znajdowały się 2 (dwie!!) kolumny głośnikowe, gdzie dwóch prowadzących swobodnie sobie rozmawiało, o tym, co na niebie. I tylko tam było to wszystko słychać. Zabrakło zapowiadanych Żelaznych czy samolotu TECNAM.

Impreza na pewno potrzebna, bo Lubelszczyzna ma wszędzie daleko, a już do lotniska najdalej. Ludzie garną się do tego, co było widać po dłuuugiej kolejce do kas. Zawiodła organizacja, ale myślę, ze w przyszłości jest to do poprawy (np. na 90-lecie WSOSP). Pomimo tych wpadek czas na pewno nie jest stracony, bo przecież zapach spalonego paliwa lotniczego i widok maszyny w powietrzu i z bliska jest bezcenny. (BK)